Wysokie ceny energii. Kuźmiuk: Na zachodzie sprawa wymknęła się spod kontroli

Dodano:
Zbigniew Kuzmiuk, europoseł PiS Źródło: PAP / Piotr Polak
Każdy miesiąc funkcjonowania systemu i wzrostu cen jest wypompowywaniem z polskiej gospodarki sporych pieniędzy – mówi europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Szczyt Unii Europejskiej zakończył się fiaskiem. Przewodniczący RE Charles Michel przekazał, że przywódcom nie udało się dojść do porozumienia w kluczowej kwestii, jaką są ceny energii. Dlaczego?

Zbigniew Kuźmiuk: Jak widać w UE wciąż mamy zwolenników utrzymania mechanizmu ETS i przyspieszenia realizacji polityki klimatycznej. To grupy zainteresowane tym, aby ceny rosły, dlatego pojawia się presja na kraje, które deklarowały zmianę mixu energetycznego na 2030 rok, aby to przyspieszyły. Ci, którzy dostali się do systemu handlu emisjami bardzo dobrze na tym zarabiają i nie zrezygnują z tego tak łatwo. Okazało się, że to jest bardzo dobry papier wartościowy i jak ktoś dysponuje dużymi pieniędzmi – a wiemy, że rozmaite fundusze posiadają ogromne środki – to przy zerowych stopach procentowych, jest to instrument na którym można dobrze zarobić.

Instrument spekulacyjny, za który płacą wszyscy obywatele. Polska musi w tym roku dopłacić do tego interesu ponad 20 mld złotych.

Generalnie potrzebujemy rocznie około 170 mln ton. Mamy przydzielone 105 mln ton z czego 65 mln są to emisje darmowe, przydzielone dla ciężkich i uciążliwych branż. Cześć emisji sprzedajemy, co trafia do polskiego budżetu, ale około 65 mln ton musimy kupić, obecnie po 80 euro za tonę. Pieniądze w ten sposób wędrują do podmiotów posiadających pozwolenia. W 2014 roku zgodzono się na taki mechanizm rynkowy. Ówczesna premier Ewa Kopacz gdy wrócił ze szczytu UE, gdzie podjęto decyzję, powiedziała, co się stanie. Wymsknęło się jej, że od 2020 roku podrożeją ceny energii. Wówczas zbudowano zasady działania tego mechanizmu i teraz zablokowanie systemu jest szalenie trudne. Chętnych do zawieszenia jego działania nie ma, choć po cichu liczyłem, że rozsądna i wyważona polska propozycja znajdzie akceptacje.

W komunikacje czytamy, że Rada Europejska wróci do tematu na kolejnym szczycie.

Tak, jednak każdy miesiąc funkcjonowania systemu i wzrostu cen jest wypompowywaniem z polskiej gospodarki sporych pieniędzy. Za wszystko ostatecznie płacą obywatele.

Dlatego pojawia się pytanie, dla ilu państw jest to dobre rozwiązanie?

Nie jestem przekonany, ilu przywódców będzie twardo broniło mechanizmu. Sytuacja jest dynamiczna. W wielu państwach mamy do czynienia z chaosem cenowym jeśli chodzi o nośniki energii. Oprócz unijnego systemu polityki klimatycznej mamy wpływ Gazpromu na ceny surowca w związku z tym podejmowane są decyzje, o których niespecjalnie się informuje. Na przykład w Holandii wszystkie szklarnie zaprzestał produkcji kwiatów. Ceny prądu dla gospodarki wzrosły o ponad 100 proc., przez co prowadzenie tego typu interesu okazało się nieopłacalne. Moim zdaniem, być może dojdzie tej zimy do niepokojów społecznych na tle gwałtownego wzrostu cen energii.

Wiele państw próbuje temu zaradzić. Polski rząd chce obniżyć VAT i akcyzę na energię. To dobra droga?

Oczywiście podwyżek cen nie unikniemy. Polska rozsądnie rozłożyła wzrost cen dla przemysłu na trzy lata. Mamy Urząd Regulacji Energetyki, który nie pozwala na szaleństwa. Zdecydowaliśmy o obniżkach podatku VAT i akcyzy, przez co dojdzie do amortyzacji. Jednak na zachodzie sprawa wymknęła się spod kontroli. Być może niebawem zjadą się do Brukseli ministrowie finansów poszczególnych krajów z informacją, że coś trzeba zmienić, bo nie damy rady wytrzymać podwyżek.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...